Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 9:13, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
goranik napisał: | to ja zapytam jeszcze raz, po co pies nosi kolczatke? | Żeby była jasność, ja tylko napiszę, że Leon (pies Mokki) nie nosi kolczatki - chodzi na zwykłej obroży (ostatnio chyba na jakimś różowym Lupinie w serduszka chyba ). Kantarek mu niepotrzebny, nigdy, bo jest nauczony chodzić na smyczy.
Mokka napisała jedynie, że Leon nie reaguje na widok kolcczatki negatywnie, pomimo że wie, co to jest, bo miał ją w przeszłości na sobie. Napisała tak, żeby pokazać, że brak reakcji negatywnej u psa nie znaczy, że wszystko jest cacy. Psy często cieszą się jak głupie nawet do ludzi, którzy je katują. Więc brak negatywnej reakcji na kantarek - o którym wspomniała goranik - nie znaczy, że pies nie odczuwa dyskomfortu, gdy kantar nosi, tak samo jak brak negatywnej reakcji na kolczatkę nie znaczy, że kolczatka nie powoduje dyskomfortu.
Że kantar powoduje dyskomfort jest dla mnie tak oczywiste, że aż nie warto o tym pisać... U większości psów nie powoduje, to fakt, fizycznego bólu. Ale wyobraźmy sobie na przykład małe dziecko, które chce iść gdzieś, gdzie rodzic nie życzy sobie, żeby szło. Ciągnie i ciągnie za rękę, a rodzic się spieszy. Co robi taki rodzic? Może, na przykład, wziąć dziecko na ręce i pójść dalej. Jak zareaguje dziecko? Często podniesie wrzask - pomimo, że nie czuje bólu! W końcu jest u rodzica na rękach, wydawałoby się w miłym, bezpiecznym miejscu! Ale ból psychiczny czuje niewątpliwie, bo czuje się bezsilne - i reaguje płaczem.
Z psem w kantarku nie jest dokładnie analogicznie, bo wątpię, że noszenie kantarka jest dla psa tak miłe, jak bycie w objęciach rodzica jest dla dziecka . Ale i w jednej sytuacji, i w drugiej - obiekt naszej przemocy czuje się bezsilny... A przemoc jest to niewątpliwie - bo w obydwu sytuacjach robimy coś wbrew woli naszego bohatera. A więc kantarek to metoda przemocy, metoda siłowa, która jednakże jest skonstruowana w taki chytry sposób, że nie potrzeba dużo siły, żeby jej użyć (podobnie jak przy pomocy odpowiedniego dźwigu, ja potrafię podnieść mój samochód, żeby zmienić oponę).
Jeśli zgodzimy się więc, że kantarek to metoda przemocy (wiem, że goranik się nie zgodzi, ale jak już ustaliłam, z goranik nie rozmawiamy tym samym językiem, więc ni próbuję nawet jej tego wytłumaczyć), to to samo w sobie nie neguje jego użycia - w końcu pyło tu już wielokrotnie powiedziane, że nie da się wychować psa (ani dziecka) nie zabraniając mu nigdy niczego - a że pies nie rodzi się z góry wiedząc, co mu wolno, a co nie, czasem musimy użyć w obec niego przemocy. Dla niektórych będzie to kantarek. OK.
Jednakże ja wychodzę z założenia, że chcę zminimalizować, jak często muszę używać przemocy wobec moich psów. Tak więc, raczej niz uzywać kantarka, koncentruję się na tym, żeby jak najszybciej nauczyć moje psy chodzenia na luźnej smyczy. Robię takimi metodami, które dla mnie najprędzej dają wyniki - a to oczywiście zależy od danego psa i może znaczyć użycie przemocy. Ale taka przemoc będzie użyta bardzo krótko, tylko do momentu, gdy pies zrozumie, o co chodzi. A gdy psy umieją już chodzić na luźnej smyczy, kantarek - i przemoc - staje się zbyteczny. Psy odchodzą od nęcących je rzeczy na luźnej smyczy na podstawie własnej decyzji - idą tam, gdzie bardziej im się opłaca, choć mogłyby pociągnąć - i to, moim zdaniem, daje im większy komfort psychiczny, niz kantar, który odbiera im ten wybór.
Wracając do psa Mokki... Mokka nie ma go od szczeniaka - gdy go dostała, był dorosłym, dużym, silnym samcem, który rzucał się na wszystko, co się ruszało. Chyba niewielu z Was potrafi sobie wyobrazić takiego psa. W schroniskach, takie psy się usypia - natychmiast, bo po prostu w schroniskowych warunkach nie da się z nimi nic zrobić, nie mogą współżyć ani z ludźmi, ani z innymi zwierzętami.
Leon był pokryty bliznami. Nie czuł bólu. Smakołyki, gdy był podniecony, a był podniecony prawie cały czas, gdy był na dworze - miał gdzieś. Zabawki - on w ogóle nie umiał się bawić, nie wiedział, co to zabawka. Gonił to, co żywe, ale piłki ignorował.
Ja znam Leona niemal od początku. Pracując z nim, Mokka próbowała niemal wszystkiego, w tym kolczatki. Ale powtarzam - w innych rękach, ten pies niewątpliwie byłby uśpiony.
Dziś Leon nie jest idealnym psem. Ciągle jest psem, który ma potencjał zrobienia krzywdy. W miejscach publicznych chodzi w kagańcu. Niemniej postęp u Leona jest niewyobrażalny. A między innymi właśnie - Leon jest odwoływalny, nawet gdy włączy mu się popęd goniena, i nie ciągnie na smyczy. Kantarka nie potrzebuje. Umie sie cieszyć i bawić - także z innymi psami. Jest maksymalnie nakręcony na piłeczki. Biega (bez kagańca! ) w agility na torkach, gdzie dookoła szczekają inne psy.
Dla mnie wybór jest jasny - ja wolę szybko nauczyć psa chodzenia na luźnej smyczy, nawet jeśli raz czy drugi zaoferuję mu fizyczny dyskomfort, niż mieć psa, któremu jestem zmuszona całe życie zadawać dyskomfort psychiczny używając kantarka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
coztego
Gość
|
Wysłany: Pią 9:40, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Flaire napisał: |
Dla mnie wybór jest jasny - ja wolę szybko nauczyć psa chodzenia na luźnej smyczy, nawet jeśli raz czy drugi zaoferuję mu fizyczny dyskomfort, niż mieć psa, któremu jestem zmuszona całe życie zadawać dyskomfort psychiczny używając kantarka. |
Flaire, ale kantar, w szkoleniowych założeniach, nie ma być noszony przez psa całe życie. Ma służyć psu, który nie potrafi jeszcze chodzić na luźnej smyczy podczas spacerów, na których opiekun nie może z psem ćwiczyć luźnej smyczy. Ma zapobiegać utrwalaniu nawyku ciągnięcia.
To, że ludzie stosują go inaczej nie świadczy źle o kantarku, tylko o ludziach, którzy idą na łatwiznę. Z dwojga złego, jak widzę psy stale prowadzone na kolczatce i psy stale prowadzone na kantarze, to wolę to drugie rozwiązanie. A najbardziej wolę chodzenie na luźnej smyczy na zwykłej obroży czy szelkach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 10:10, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
coztego napisał: |
Flaire, ale kantar, w szkoleniowych założeniach, nie ma być noszony przez psa całe życie. | coztego, ja też tak to rozumiem; przecież nawet pisałam, że
Flaire napisał: | gdy psy umieją już chodzić na luźnej smyczy, kantarek [...] staje się zbyteczny. |
Ale jednocześnie czytam tutaj o psie w wieku lat 6, w rękach szkoleniowca, który to pies jest u tego szkoleniowca, jak rozumiem, od szczeniaka, a który ciągle wymaga kantarka. Więc te "szkoleniowe założenia" nie są, jak widać, uznawane przez wszystkich szkoleniowców. I dodam, że znam więcej takich przypadków.
coztego napisał: | Z dwojga złego, jak widzę psy stale prowadzone na kolczatce i psy stale prowadzone na kantarze, to wolę to drugie rozwiązanie. | A ja nie jestem pewna - po prostu nie mam zdania na ten temat. Na pewno nie potrafię Ci powiedzieć, które rozwiązanie preferuje dany pies.
coztego napisał: | A najbardziej wolę chodzenie na luźnej smyczy na zwykłej obroży czy szelkach | Z tym na pewno się zgadzam!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 11:18, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Po moim spacerze z psami, nasunęła mi się jeszcze taka myśl:
coztego o kantakru napisał: | Ma zapobiegać utrwalaniu nawyku ciągnięcia. |
Może dla mnie kantarek jest zbyteczny, bo moje własne psy nie mają szansy wyrobić sobie takiego nawyku, a z innymi psami - potrafię sobie z nawykiem ciągnięcia poradzić bardzo szybko.
To co, dla mnie, jest znacznie trudniejsze do opanowania niż nawyk ciągnięcia, to coś, co po angielsku nazywa się "lunging", a po polsu - nie wiem. Chodzi o to, że niektóre psy nieźle już chodzące na luźnej smyczy potrafią nagle mocno pociągnąć na skutek silnego bodźca. To może być dla właściciela po prostu niebezpieczne.
Kantarek faktycznie zapobiegnie takim wydarzeniom. Ale jakim kosztem? Ano takim, że podczas całego spaceru pies jest ograniczony w tym, gdzie może iść... Porównajmy to z kolczatką - kolczatka zmniejszy siłę, z jaką pies może pociągnąć na skutek takiego silnego bodźca, chociaż pociągnięciu nie zapobiegnie. Dla wielu właścicieli - ta zmniejszona siła wystarczy. W czasie tego chwilowego pociągnięcia, pies poczuje fizyczny dyskomfort. Ale jednocześnie, podczas reszty spaceru, pies, który już nieźle chodzi na luźnej smyczy (tylko o takich psach teraz piszę, bo, jak już pisałam, z nawykiem ciągnięcia radzę sobie bardzo szybko) ma większy wybór, gdzie może iść - i co za tym idzie, w moim mniemaniu również większy komfort psychiczny. Ja osobiście nie chcę zakładać mojemu psu kantarka tylko dlatego, że raz czy dwa na spacerze (a czasem wcale) może się zdarzyć, że za czymś pociągnie. Już chyba wolę kolczatkę - i myślę, że mój pies również. Ale tego, oczywiście, nie wiemy i wiedzieć nie możemy. (Dla jasności dodam, że żaden z moich psów nie chodzi obecnie na kolczatce).
Jeszcze o trochę tych nagłych pociągnięciach. Dla mnie, są one znacznie trudniejsze do wyeliminowania, niż nawyk ciągnięcia, szczególnie u psów nadpobudliwych - ale bynajmniej nie niemożliwe. Z nadpobudliwą Lotką mam w tej chwili taką sytuację, że gdy bodziec, za którym mogłaby pociągnąć (na przykład inny pies - sam ten pies nie jest już dostatecznym dla niej bodźcem, ale potrafi się takim stać, gdy zacznie szczekać) ja zauważę przed nią, to zazwyczaj potrafię ją dostatecznie wyciszyć, żeby za nim nie pociągnęła. Natomiast jeśli bodziec jest nagły, bądź go nie zauważę - to wtedy mam potencjalny problem... Np. dzisiaj na spacerku z drzewa przed nami spadł żołędź i fajnie skakał po chodniku - Lotka natychmiast musiała pogonić... Tym razem opanowała się bez mojej reakcji (nie miałam na reakcję czasu) i zanim dobiegła do końca smyczy - więc nie pociągnęła. Ale innym razem łatwo mogę sobie wyobrazić, że mogłaby pociągnąć. Moim celem jest właśnie to, żeby Lotka potrafiła się w porę opanować w coraz większej ilości podobnych sytuacji. To, niestety, musi potrwać - przynajmniej ja nie potrafię sobie z tym dać rady z dnia na dzień. Ale jest coraz lepiej, częściowo dlatego, że kazde takie wydarzenie staje się sytuacją szkoleniową. Mając Lotkę na kantarku zapobiegłabym wszelkim pociągnięciom, ale jednocześnie straciłabym te, coraz rzadziej się pojawiające, sytuacje szkoleniowe. Oczywiście można by spróbować takie sytuacje stworzyć, ale to nie jest łatwe, bo u psa na etapie Lotki, kluczowe w sytuacji jest zaskoczenie - i to zaskoczenie nie tylko jej, ale równiez moje.
Tak więc - ja nie neguję tego, że dla niektórych kantarek jest bardzo wygodny. Ale póki co, ja go po prostu nie potrzebuję i myślę, że przeszkadzałby mi w tym, co chcę z Lotką osiągnąć. (Misia już to wszystko umie, więc w jej przypadku kantarek nie ma w ogóle sensu ).
|
|
Powrót do góry |
|
|
equitana
Moderator
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 8200
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań!
|
Wysłany: Pią 12:19, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
No to sobie poczytałam i nasunęły mi się dwa pytania ...
po 1. dlaczego kantarek przeszkadza psu nauczonemu chodzic na luźnej smyczy i ogranicza jego wybór , gdzie ma iść ? Pies nauczony chodzic na luźnej smyczy może mieć na sobie wszystko, bo i tak jest to ząłożone bardziej "pro forma" . Na tej samej zasadzie każda obroża z napięta smycza ogranicza wybór psa, działa tylko łagodniej . Nie mam tu na myśli całej dyskusji na temat awersji czy,nie, tylko zwykłe działanie ograniczające-przy napiętej smyczy ograniczają przecież i obroże i szelki i kantar. Przy lużnej smyczy, nie ogranicza nic, bo pies podąża z właścicielem z własnej woli. I jaka wtedy róznica, czy na szyi wisi mu łancuszek czy na pysku kantar ?
Co do koni-zdarzają się wypadki, nawet śmiertelne, spowodowane użyciem kantara,ale w sytuacjach, gdy koń szarpnie sie do tyłu ( tzw odsadzenie) lub do góry. Następują wtedy urazy rdzenia kręgowego. Nie słyszałam natomiast o urazach przy skręceniu głowy i szyi w bok. I psy i konie maja relatywnie dłuższe szyje i o innej ruchomości-może dlatego.
Po 2. Flaire, gdybys znalazla chwilke, napisz proszę, jak oduczyc ciągnięcia na smyczy 2 letniego goldena..włascicielka nie radzi sobie, pies chodzi na kolczatce, ciągnie jak parowóz a cała sprawę utrudnia fakt, że przez najbliższe 6 miesięcy Pani powinna być pod szczególną ochrona ( ciąża ) i szarpiący ja pies jest prawdziwym zagrożeniem. Może jakąs literaturę poleć, bo ja się na tym nie znam,a chciałabym pomóc choć troszkę.Moje sucze chodzą bez ciągniecia, czasami Heśce zdarzy się to nagłe szrpnięcie, o którym pisałaś,ale bardzo rzadko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
coztego
Gość
|
Wysłany: Pią 12:22, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Flaire napisał: |
To co, dla mnie, jest znacznie trudniejsze do opanowania niż nawyk ciągnięcia, to coś, co po angielsku nazywa się "lunging", a po polsu - nie wiem. Chodzi o to, że niektóre psy nieźle już chodzące na luźnej smyczy potrafią nagle mocno pociągnąć na skutek silnego bodźca. To może być dla właściciela po prostu niebezpieczne. |
I dlatego w kantarku chodzi Kreska w miejscach szczególnie zaludnionych i zapsionych (na osiedlowych ścieżkach), kiedy idę z dwoma psami i nie mogę poświęcić Kresce wystarczająco dużo uwagi, żeby zapobiegać takim wariactwom.
Cytat: | Ale jakim kosztem? Ano takim, że podczas całego spaceru pies jest ograniczony w tym, gdzie może iść... |
Drugi koniec smyczy mam przypięty do szelek, kiedy nic się nie dzieje, kantarek wisi luźno i w niczym suce nie przeszkadza...
Cytat: | Ale jednocześnie, podczas reszty spaceru, pies, który już nieźle chodzi na luźnej smyczy (tylko o takich psach teraz piszę, bo, jak już pisałam, z nawykiem ciągnięcia radzę sobie bardzo szybko) ma większy wybór, gdzie może iść - i co za tym idzie, w moim mniemaniu również większy komfort psychiczny. |
Chyba nie do końca rozumiem na czym polega ten "większy wybór", a co za tym idzie "większy komfort" na kolczatce?
Cytat: | Ja osobiście nie chcę zakładać mojemu psu kantarka tylko dlatego, że raz czy dwa na spacerze (a czasem wcale) może się zdarzyć, że za czymś pociągnie. Już chyba wolę kolczatkę - i myślę, że mój pies również. |
A mi się wydaje, że mój pies nie woli, bo jakoś trudno mi żyć z tym, że mojego psa boli przez moją niekompetencję szkoleniową.
Cytat: | Jeszcze o trochę tych nagłych pociągnięciach. Dla mnie, są one znacznie trudniejsze do wyeliminowania, niż nawyk ciągnięcia, szczególnie u psów nadpobudliwych - ale bynajmniej nie niemożliwe. |
I tu się zgadzam Nawet taki laik jak ja ma postępy w nauce, i wiem, że gdybym była bardziej konsekwentna w tych naukach, to byłybyśmy już znacznie dalej niż jesteśmy obecnie, mimo silnego ADHD. A obecnie Kreska jest chyba na takim poziomie jak Locia.
Żeby szarpała w stronę psa, ten pies musi szczekać, albo czynić inne straszliwe gesty Przy uciekającym kocie wystarczy moje "Zostaw" i sucz hamuje. Nie szarpie już za samochodami wydającymi dziwne dźwięki, tu też zrobi dwa szybkie kroki i hamuje zanim szarpnie, podobnie z ptakami.
Cytat: | Mając Lotkę na kantarku zapobiegłabym wszelkim pociągnięciom, ale jednocześnie straciłabym te, coraz rzadziej się pojawiające, sytuacje szkoleniowe. |
Chyba nie do końca tak... Kantarek nie sprawia, że psu nie zaświta we łbie myśl o tym, żeby szarpnąć. Ale to szarpnięcie jest na pewno lżejsze i znacznie łatwiej "przywołać psa do porządku".
|
|
Powrót do góry |
|
|
equitana
Moderator
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 8200
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań!
|
Wysłany: Pią 12:31, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
coztego, widze,że masz podobne watpliwości odnośnie kantara i jego działania ograniczającego w pzrypadku psa chodzacego na lużb\nej smyczy.. Wiem jedno, nawet gdybym go Koce założyła, ona by nie miała nic przciwko, bo mogłaby na nitce chodzic, bo nigdy nie ciagnie. Wiec co za różnica ??
|
|
Powrót do góry |
|
|
nitencja
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 5596
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Livingston
|
Wysłany: Pią 12:33, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Equitana mysle ze po Nitce mialyby problem z chodzeniem hihi
|
|
Powrót do góry |
|
|
coztego
Gość
|
Wysłany: Pią 12:33, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
equitana napisał: | coztego, widze,że masz podobne watpliwości odnośnie kantara i jego działania ograniczającego w pzrypadku psa chodzacego na lużb\nej smyczy.. |
Pisałyśmy w tym samym czasie, tylko u mnie to długo trwa bo jednocześnie na innym oknie pracuję
|
|
Powrót do góry |
|
|
coztego
Gość
|
Wysłany: Pią 12:34, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
nitencja napisał: | Equitana mysle ze po Nitce mialyby problem z chodzeniem hihi |
Nie po Nitce tylko na Nitce
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mokka
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 1486
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Pią 12:43, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
equitana napisał: |
Co do koni-zdarzają się wypadki, nawet śmiertelne, spowodowane użyciem kantara,ale w sytuacjach, gdy koń szarpnie sie do tyłu ( tzw odsadzenie) lub do góry. Następują wtedy urazy rdzenia kręgowego. Nie słyszałam natomiast o urazach przy skręceniu głowy i szyi w bok. I psy i konie maja relatywnie dłuższe szyje i o innej ruchomości-może dlatego.
|
Dla mnie kantar koński nie jest tożsamy z psim. Choć ja moją przygodę z konmi zaczynałam ponad 30 lat temu, a od jakiegoś czasu już nie jeżdżę, więc i do stajni rzadziej zaglądam, ale nadal widzę na końskich łbach te same, stare kantary, które są przecież inne niż psie. I przez wiele lat obcowania z końmi nauczyłam się, że kantar w żaden sposób nie uniemożliwia koniowi szarpania, brykania czy wyrwania się z rąk prowadzącego (a o tym pisała chyba goranik), a u psa czyni to wręcz niemożliwym. Kantar koński ma wszystkie paski nieruchome, podczas gdy w psim są elementy przesuwająco - zaciskowe (że to tak ładnie po polsku ujmę ) i to one stanowią cały dyngs tej konstrukcji. Ale koniarze też nie w ciemię bici, więc wymyślili patent na "udoskonalenie" kantarka za pomocą linki, na której koń jest prowadzony. Tworzy się wtedy zacisk i działa podobnie, jak psi kantarek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 12:45, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
equitana napisał: |
po 1. dlaczego kantarek przeszkadza psu nauczonemu chodzic na luźnej smyczy i ogranicza jego wybór , gdzie ma iść ? | equitana, ja nie pisałam o psach, które umieją chodzić naluźnej smyczy, bo takie psy na kantarku nie chodzą. Ale spróbuję odpowiedzieć i na to, bo coztego o to samo pyta.
Pies, który idzie na obroży czy na kolczatce zna konsekwencje pociągnięcia. Wie co się stanie, gdy pociągnie - ale pociągnąć może, tyle że (z reguły ( ) wybiera, żeby nie ciągnąć. (NB fakt, że tak wiele psów ciągnie na kolczatce, jest dla mnie świadectwem, że konsekwencje takiego ciągnięcia nie są dla nich tak okrutne, jak wyglądaję dla ludzi ).
Pies, który idzie na kantarku nie ma takiego wyboru. Może iść tylko tam, gdzie jest za głowę prowadzony. Najłatwiej takie ograniczenie jest zaobserwować, gdy pies, który idzie na luźnej ale wyciągniętej prawie na maksa smyczy próbuje coś do przodu powęszyć... W zwykłej obroży napnie mu się ta smycz, nauczony pies zorientuje się, że smycz się napięła i zwolni czy zatrzyma się, a jak smycz się poluzuje, bo właściciel zrobi kolejny krok do przodu - będzie miał możliwość powęszenia. Natomiast psy, które widziałam prowadzone w kantarku nawet nie próbują węszyć do przodu - bo nie mogą! Jak tylko smycz się napnie, ich łeb od razu jest odwracany do tyłu.
Dla mnie, to właśnie obserwacja zachowania psów w kantarkch i porównywania go do zachowania psów bez katarków wskazuje, że jednak kantarek bardzo psa ogranicza. I to ma sens - w końcu na tym właśnie polega jego działanie!!!
coztego napisał: | Drugi koniec smyczy mam przypięty do szelek, kiedy nic się nie dzieje, kantarek wisi luźno i w niczym suce nie przeszkadza... | To dlaczego w ogóle zależy Ci na tym, zeby nauczyć psa chodzić na normalnej obroży?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 12:48, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
equitana napisał: | Wiem jedno, nawet gdybym go Koce założyła, ona by nie miała nic przciwko, bo mogłaby na nitce chodzic, bo nigdy nie ciagnie. Wiec co za różnica ?? | A próbowałaś jej założyć? Jeśli nie, to może jak będę w Poznaniu, przywiozę kantarek (mam Gentle Leader), założymy go na Kokę i wszystko sfilmujemy! Myślę, że to byłoby pomocne nie tylko dla Ciebie, ale i dla innych osób, które kantarka nie widziały w użyciu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
equitana
Moderator
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 8200
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań!
|
Wysłany: Pią 12:53, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Mokka ,zabij, nie wiem, jaka linke masz na mysli ?? To normalne,że do kantara przypina się uwiąz, który jest odpowiednikiem smyczy a sama konstrukcja kantara moim zdaniem niewiele się różni od np gentle leadera którego używa Goranik. Jeśli koń jest trudny w prowadzeniu, do kantara wpina się wedzidło, dlatego sa m.in,. kólka po jego bokach, można tez uzywac specjalnych urządzeń. A że nie ogranicza brykania czy szarpania -Mokka, sredni koń ma 450-500 kg wagi, "napęd na 4 koła" i naprawde , jeśli chce, może zrobić z człowiekim to, na co ma ochote.Ważne jest to,zeby łagodnie pzrekonać go, aby robił to na co człowiek ma ochote. Tak , jak pies
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 12:53, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
coztego napisał: |
Cytat: | Mając Lotkę na kantarku zapobiegłabym wszelkim pociągnięciom, ale jednocześnie straciłabym te, coraz rzadziej się pojawiające, sytuacje szkoleniowe. |
Chyba nie do końca tak... Kantarek nie sprawia, że psu nie zaświta we łbie myśl o tym, żeby szarpnąć. Ale to szarpnięcie jest na pewno lżejsze i znacznie łatwiej "przywołać psa do porządku". | coztego, czy teraz sugerujesz, że kantarek to jednak narzędzie szkoleniowe, a nie tylko management? Bo ja, pisząc, że straciłabym sytuację szkoleniową, nie miałam na myśli, że Lotce nie wskoczyłoby do głowy pociągnąć...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|