Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anisha
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 7427
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 22:54, 01 Sie 2011 Temat postu: Choroba lokomocyjna |
|
|
Przejrzałam tematy weterynaryjne, tego nie znalazłam.
Moja Maxima (obecnie 11-tygodniowa), niestety, cierpi na klasyczną chorobę lokomocyjną - ślini się przepotwornie (skąd w takim szczeniaku tyle wody, pojęcia nie mam ), a jak w brzuszku coś jest "na świeżo", to i zwrócić potrafi. Na razie co prawda zwracanie zdarzyło jej się tylko raz, ale pewnie nie ostatni...
Martwię się, bo jeżdżę z psami dużo i często, a ta biedula już przy otwieraniu drzwi do auta "wrzuca wsteczny bieg" i jest ciężko nieszczęśliwa, że musi jechać. Żal mi jej okropnie, więc pocieszenia na zasadzie "z czasem jej przejdzie..." są OK, ale może da się zrobić coś jeszcze, żeby to "z czasem" nadeszło szybciej i jak najbardziej bezboleśnie dla szczeniaka?
Jakieś pomysły? Doświadczenia? Porady?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
imago
Zaangażowany
Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 2916
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:27, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Doświadczenia żadnego, ale słyszałam, że trzeba szczeniora pakować do samochodu jak stoi, z otwartymi drzwiami + zabawa+ smakołyki. Potem można na chwilę zamykać drzwi, potem włączać silnik, potem przejechać kila metrów, potem kilkanaście itd. itd.
Sorki za skróty, ale już późno. Zajrzę tutaj jutro. Dobrej Nocy
|
|
Powrót do góry |
|
|
magnitudo
Moderator
Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 13321
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 0:00, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
doświadczenie mam, 13- letnie z moim foxem, niestety fatalne
Sarah Fisher, Marie Miller w Pies 100 sposobów na rozwiązanie jego problemów. piszą, że nigdy nie przechodzi, ale przez odp.ćwiczenia możesz pomóc
w Tropem zaginionych. Jak pies ratownik zmienił moje życie - Susannah Charleson , goldenka pies ratownik też niestety to miała
w psiej homeopatii Barbara Rakov twierdzi, że może minąć i poleca środki
polecam lektury
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mokka
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 1486
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Wto 10:08, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Moniusia moja bardzo chorowała w podróży odkąd ją wzięłam ze schroniska, a miała wtedy około roku. Niewiele robiłam wtedy, aby zwalczyć tę przypadłość, bo nie myślałam, że można coś z tym zrobić. Ale, jak mówią, potrzeba matką wynalazków, więc przyszedł czas, gdy bardzo chciałam, wręcz potrzebowałam się z nią przemieszczać, więc musiałam zacząć ją wozić. Początkowo krótkie przejażdżki, które się kończyły zanim sucz puścił pawika (do 10 miniut), potem bieganie i inne rozrywki na powietrzu, powrót do domu, znów krótka przejażdżka. Po jakimś czasie mozna było przedłużać jazdy, aż Moniuś wyleczył się całkowicie. Dodam tylko, że terapię zaczęłam, gdy Monia była już dorosłą suką (4-5 lat) z silnie zakodowaną chorobą lokomocyjną. Po wyleczeniu zabierałam ją w dalekie trasy, była w Wiedniu, Budapeszcie, tudzież w bliższych okolicach. Polecam więc tego typu terapię, u nas sprawdziła się znakomicie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sortis
Gość
|
Wysłany: Wto 10:35, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Z mojej piątki małych terierków 2 miały problemy.
Maks, obecnie 13-to latek miał problemy prawie do roku, ale całkowicie przeszło. Z tym, że on zawsze chętnie wsiadał do samochodu. Dalej zależało od jakości jazdy. Na autostradach było o.k. Na nierównych drogach lepiej nie mówić. W zakręty też trzeba było bardzo delikatnie. Żadnego ostrego hamowania, żadnych gwałtownych przyśpieszeń, każde wyprzedzania to była walka potem z wyrzutami sumienia... wystarczył jeden wstrząs na byle dziurze i dalsza jazda, bez względu na to jak daleko, to było rzyganie i to jakie... Miał 7 miesięcy kiedy pojechałam z nim do Tulln, na Europę. Żeby go tam dowieźć w dobrej kondycji z Warszawy do Wiednia jechałam całe 3 dni... Bo nawet jak jechał na czczo też rzygał. Żółcią... Przeszło mu samo.
I suczka, ta się śliniła znacznie dłużej i w ogóle obficiej... śliniła się już jak jakoś wiedziała, że może będzie gdzieś jechać... jak tylko zauważyła jakiś ruch w kierunku samochodu zaraz najlepiej do kennelika, albo biegała niespokojnie, jakby chciała każdemu powiedzieć: ty gdzieś jedziesz? bo ja nie... do samochodu trzeba było ją wkładać i jeszcze szybko drzwi domykać, żeby nie zdążyła wyskoczyć... Rzygała tylko czasem, wystarczyło przypilnować właśnie, żeby przedtem nic nie jadła... Przestała się ślinić jak miała ze 2 lata, potem jeszcze z rok trzeba było poczekać, żeby polubiła samochód... Aktualnie ma 7 lat, pcha się do auta jak wszystkie inne, nie ślini się wcale, tyle, że jak się porządnie nażre przed samym wyjazdem to porzygać się czasem dalej potrafi... najchętniej między przednie fotele, tam gdzie najtrudniej posprzątać
Miałam też wilczarza, który podczas jazdy "trochę" się ślinił. Właściwie to tego nawet nie było widać. On siedząc na tylnym siedzeniu opierał mordkę na moim ramieniu. I miałam po takiej przejażdżce mokrą rękę do łokcia. Też mu przeszło kiedy już był prawie dorosły, miał 2 może 2 i pół roku...
Więc moje doświadczenie mówi, że to rzeczywiście z wiekiem raczej przechodzi.
Ja nie zadawałam pieskom żadnych medykamentów, ale jako mocno zainteresowana problemem, podpytywałam o to innych, z większym doświadczeniem z tego rodzaju problemami. Generalnie mówiono mi, że nieleczone przechodzi prędzej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 12:01, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Anisha, w moim doświadczeniu ze szczeniakami AT, jeśli jeździ się z nimi naprawdę od samego początku, to zazwyczaj nie ma problemu. Ale jeśli jeździć zaczynają dopiero gdy zjawiają się u nowego właściciela, to problemy są często; szacowałabym, że tak ok. 1/3 szczeniąt ma problemy. Ja te problemy u szczeniaka po prostu ignoruję, bo, tak jak u Ciebie, moje psy po prostu muszą jeździć. No i póki co, zawsze samo przechodzi, zazwyczaj dosyć szybko. Jeśli jak dotąd mała zwymiotowała tylko raz, to myślę, że tak naprawdę nie masz problemu i bardzo szybko jej przejdzie, pod warunkiem, że Ty nie będziesz się stresować i będziesz to po prostu ignorować (no, poza tym, że srząniesz ).
A tak w ogóle, to dopiero co wróciłam z długich wakacji, Tobie gratuluję nowego nabytku, witam wszystkich, a co do nadrabiania forum, to chyba nie mam szans...
|
|
Powrót do góry |
|
|
coztego
Gość
|
Wysłany: Wto 12:01, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Mokka napisał: | potem bieganie i inne rozrywki na powietrzu, powrót do domu, znów krótka przejażdżka. |
Moja Kreska też się śliniła okropnie w młodości, nawet na krótkiej trasie. Aż ją zabrałam z wizytą do mojego brata, tam przez kilka godzin ganiała z dzieckiem po ogródku, wymęczona do granic, wsiadła do samochodu w drogę powrotną i zasnęła snem kamiennym. Od tego czasu jak ręką odjął, nic się w samochodzie nie dzieje, jakby jej jakaś zapadka w mózgu przeskoczyła
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czarna
Weteran
Dołączył: 14 Sty 2008
Posty: 12160
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 12:45, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
No to i ja dorzucę swoje 3-psowe doświadczenie (plus 2 dzieci w młodości z tym samym problemem). Niestety z WSZYSTKIMI to samo, ale generalnie przechodzi po jakimś czasie, u mnie ponieważ mam bardzo stałe trasy, to wiem, że Wiki po przejechaniu ok.60km załatwia sprawę we Wrzeszczu, czyli jak widzę niemal dach swojego bloku... ostatnio córka zdążyła powiedzieć "dzisiaj się uda" i paw był pod klatką na parkingu...
Ja nawet próbowałam połowę dawki ludziowej podawać, ale bez sensu, jedyne co ewentualnie pomaga to zamęczenie psa na amen (takie całodniowe szaleństwa), wtedy czasami się udaje... potem zamęczać trzeba mniej, aż nagle za którymś razem zauważasz, że ostatnio częściej się udaje niż nie udaje - znaczy lada chwila i po kłopocie.
Ps. A jak tam planowana wymiana autka??? bo jak Maxima podrośnie, to będzie chyba ciasno
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anisha
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 7427
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Czw 20:11, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za podpowiedzi, na pewno z nich skorzystam.
Czarna, jak Maxi podrośnie, o aucie się pomyśli, na razie jest Mini i mieści się wszędzie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ravena
Weteran
Dołączył: 30 Cze 2007
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Czw 20:38, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu - jednej recepty nie ma. Musisz sama poobserwować zachowanie Maxi i ustalić przyczynę.
Ale podstawą jest Twój spokój i olewanie problemu - jak pisała Flaire.
Moja Milka jeździ na głodniaka - jeśli cokolwiek ma w żołądku, to zwraca.
Na krótkich trasach /do 50 km/ wystarczy, że nie je 2 godziny przed wyjazdem.
Ale są pieski, którym służy małe "conieco".
Wiem, że pomaga czasami opatulenie szczeniaka lub podróż w klatce, jeśli jest przyzwyczajony do klatki. Pies nie widzi ruchu za oknem.
Niektóre psy mogą bać się samochodu z powodu odczuwania podczas jazdy statycznych wyładowań elektrycznych. Można przed jazdą przetrzeć psa i wnętrze samochodu czymś antystatycznym.
Jestem w stanie w to uwierzyć, ponieważ sama wykazuję dziwną nadwrażliwość - odczuwam nieprzyjemnie np. zabiegi u kosmetyczki odbywające sie przy użyciu jakichkolwiek urządzeń podłączonych do prądu.
Plus sposoby opisane wcześniej przez dziewczyny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Terriermania
Administrator
Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 4610
Przeczytał: 3 tematy
|
Wysłany: Czw 21:31, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Moim jedynym psem, który miał problem z choroba lokomocyjna był Bugi. probowalam wszystkiego przez te 4 mies kiedy u mnie mieszkal - aviomarin, cerenia ( ta była najlepsza, ale potwornie droga), haloperidol. Średnio pomagało, najlepiej chłopakowi jezdziło sie na głodniaka i tak jak dziewczyny pisały - po całkowitym zameczeniu - wtedy nie miał siły sie slinic - chyba
Na widok samochodu, zapierał sie wszystkimi 4 łapami Troche cwiczyłam z nagradzaniem za samo podchodzenie i wsiadanie do auta, wiec później problemem był tylko slinotok.
Zorka jezdz ze mną autem od 7 tyg zycia, czuje sie wręcz zbyt dobrze, bo usiłuje spacerowac po całym aucie
|
|
Powrót do góry |
|
|
iizolda
Zaangażowany
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 3578
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 21:34, 06 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ja mam takie doświadczenia z Ipponkiem - pies wymiotował zawsze i potrafil to robic np pieciokrotnie podczas dwukilometrowej jazdy. Bałam sie ponieważ tez dużo miałam w planach z nim sie przemieszczać. Początkowo dawałam jakies środki ale skoro nie działały to stwierdziłam że nie ma po co psa nimi truć. Pies dużo jeżdził a wymiotował coraz mniej - a ostatni rok zwymiotował gdy skończył rok - od tamtej pory minely dwa lata bo zaraz skończy 3
Samochod kojarzył głównie z wyjazdami na fajne spacery - może też to pomogło
Ipponik oprócz tego że wymiotował to z nerwów potrafil tez sie zsikać - raz trzymałam go na kolanach a szlam do ludzi - a on mi nasikał na spadnie / no cóż....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jura
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2136
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 18:58, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Spotkalam się kiedyś z teorią, że "choroba lokomocyjna" u psów de facto nie występuje, a objawy które obserwujemy są wyłącznie przejawem stresu związanego z podróżowaniem samochodem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
herba
Zaangażowany
Dołączył: 24 Lut 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:47, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Tina jak była szczeniakiem reż źle się czuła w samochodzie. Przeszło jej , jeździć uwielbia, jazda samochodem jest dla niej zapowiedzią przygody, fajnego spaceru itp.
Muszę dodać że zazwyczaj jeździ w bagażniku.
Ostatnio jechała z tyłu "na kanapie" i strasznie się pośliniła i popluła ku mojemu zaskoczeniu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Borsaf
Gość
|
Wysłany: Pon 22:06, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Regonik do dziś nie znosi jeździć. Źle go socjalizowałam za młodu, za mało jeździł. Dżaga od małości jechała do nas, czyli do kumpla i dużego ogrodu więc teraz jest pierwsza w samochodzie.
Jura chyba duzo w tym racji bo te hectolitry śliny w samochodzie tak samo lecą jak jest u Miski na stole trymerskim. Stress na pewno ma tu dużo do powiedzenia.
Ja mysle, że szczeniaka trzeba brać na kolana i na huśtawkę. Zauważyłam, że własnie na tylnym siedzeniu gorzej Regon znosi jazdę niż w bagażniku gdzie podłoże jest twarde i proste.
Nie mam pojecia czy tak jest na prawdę, czy to tylko takie moje spostrzeżenia, ale gdybym mogła czas cofnąc to na pewno by się ze mną na hustawce bujał za młodu. Teraz za duży koń jest i nie chce włazić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|