Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anisha
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 7427
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Sob 10:08, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Wiadomości bardzo przykre, to prawda i ja też nie umiem nic mądrego na pocieszenie powiedzieć. Nawet nie wiem, Kuba, co zrobiłabym na Twoim miejscu... Naprawdę nie wiem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Magicnesca
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 3516
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Urwiskowo
|
Wysłany: Sob 10:14, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba, to jest straszne ,ale w tej sytuacji ja podjęłabym prędzej uśpienia psa niż oddawania do schroniska ,bo tam będzie dla niego tylko jedna agonia. Bardzo często guzy rakowe (potwierdzone biosja i innymi badaniami w tym kierunku) na listwie mlecznej powodują przerzuty na płuca, a jeszcze problem szmerów to naprwdę nie ma szans na długie życie , niestety. Może zbyt brutanie do tego podchodzę ,ale tak będzie dla tego psa najlepsze wyjście niż powrót do schroniska w takim stanie i przy opiece takiego weterynarza , który jest przy schronisku
Aten katar, kaszel to bardzo często jest pierwszymi objawami niestety choroby serca. To przerabiała bardzo niedawno Blacky 01 z 5 -letnią rottweilerką .Która już odeszła mimo próby ratowania . Lekarze w Niemczech najpierw postawili mylną diagnozę i źle leczyli, potem niestety tu w Polsce też sytuacja taka sama ,a w Czechach już była w bardzo złym stanie niestety ,nawet taransfuzja nie pomogła,
Weterynarz zrobił na własną rękę sekcję ( suka została tam pochowana , bo nie było możliwości przewiezienia matrwego psa przez granicę), bo go to bardzo interesowało co było przyczyną i....okazało się właśnie zapalenie mięsnia sercowego a śmierć przyśpieszyły nieodpowiednio dobrane leki do tej choroby ( antybiotyki na kaszel ,a to już było woda w płucach)
Ostatnio zmieniony przez Magicnesca dnia Sob 10:25, 21 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mokka
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 1486
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Sob 10:20, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba, nie wiem, co powiedzieć, nie zazdroszczę Ci sytuacji, w jakiej się znalazłeś. Nie wiem, co ja bym zrobiła na Twoim miejscu, po prostu nie wiem.
Zastanawiam się, czy Magicnesca nie ma racji. Jeśli suka w tym stanie wróci do schronu, i tak długo nie pożyje, a nie będzie miała lekko. Nikt jej oczywiście nie zoperuje, nikt jej nie będzie leczył z innych dolegliwości. Będzie odchodziła w cierpieniu...
Nie wiem, o rany, chciałabym móc napisac coś z sensem, ale nie potrafię.
Trzymaj się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 10:33, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba,
Po pierwsze, bardzo Ci współczuję. Niestety, wiele schronisk tak robi - bagatelizują problemy psiaków, byle tylko wypchnąć je do jakiegoś domu... Dlatego ja od początku podejrzewałam, że ta sunia jest sporo starsza niż te lata, ile jej dawali. No ale to już nieważne. Teraz ważne jest to, co można zrobić, żeby Tobie i jej pomóc.
Więc najpierw katalog problemów. Ja widzę, z Twojego opisu, dwa potencjalnie bardzo poważne i dwa stosunkowo poważne. Te dwa bardzo poważne to:
1. Nowotwory sutków, które muszą być zoperowane, jeśli tylko stan zdrowia suni na to pozwoli. Trzeba sobie zdawać sprawę, że ok 50% takich nowotworów w ogóle nie jest złośliwa... Z pozostałych, tych złośliwych, wiele nie ma skłonności do przerzutów poza gruczoły mlekowe - więc jak się te usunie, to po problemie. Tak więc te guzki mogą, ale nie muszą, być poważnym problemem. RTG płuc stwierdziłoby, czy są przerzuty do płuc, a USG jamy brzusznej- czy są przerzuty do innych narządów. Ja podejrzewam, że ona ma je już od dawna, więc jeśli nadal są tylko wielkości paznokcia, to to jest bardzo dobry znak. Znam wiele, wiele suk, które miały usuwane guzy (nawet moja Misia miała usuwany złośliwy guz sutka) i żyją sobie bez dalszych problemów długie lata.
2. Serducho. Z tego co wiem, to tak naprawdę bez echa serca i EKG niewiele można powiedzieć. Ja radziłabym konsultację z dobrym psim kardiologiem. Dodatkowo, z moich obserwacji wynika, że w Polsce diagnozuje się i leczy znacznie więcej wad serca u psów niż na zachodzie... Więc ja nie do końca ufam takim diagnozom, a już szczególnie diagnozom bez odpowiednich badań. Więc nie rozpaczaj jeszcze - moim zdaniem, trzeba psa lepiej zdiagnozować. Dopiero po dokładnej diagnozie będzie można stwierdzić, czy psa da się dalej leczyć operacyjnie na jej inne problemy, czy nie. Ale ja bym zgadywała, że się da, bo obecnie są dla psów dostępne narkozy, które sa bardzo dla serca łagodne.
Dwa pozostałe, trochę mniej poważne problemy, to zęby i ten odbyt. Kamień na zębach, nawet bardzo zaawansowany, zdejmuje się psom rutynowo - tyle że pod narkozą. Więc tu znów decyzja będzie zależała od stanu serca. Ale to nie jest poważny zabieg i znakomita większość psów, szczególnie starszych, ma lub powinna miec taki zabieg przeprowadzany. A co do odbytu, to nie potrafię Ci nic powiedzieć, bo po prostu nie mam z tym doświadczenia.
No to chyba zostają tylko te uszy... Zgaduję, że Kaśka da sobie z nimi radę w Opolu - tylko przywieźcie kaganiec na wypadek, gdyby Afra za bardzo protestowała.
A teraz do konkretów. Ja widzę tu dla Ciebie dwa problemy - finansowy i psychiczny. Z finansowym, myślę, że możemy Ci pomóc na rozmaite sposoby, ale jak - to będzie zależało od tego, czy Ty zdecydujesz dać sobie i Afrze szansę.
Piszesz tylko o jej zdrowiu - a jak z resztą? Jak ona się zachowuje? Robicie coś razem? Ma apetyt? Jak spędza dni? Bo tak naprawdę, bez diagnozy kardiologa, to po tym najlepiej można określić Wasze szanse...
Ja bym proponowała Wam zacząć od konsultacji u kardiologa. To będzie razem koszt ok. 100 zł i myślę, że uda nam się zebrać na to kasę wśród welshomaniaków. Po takiej konsultacji będziesz wiedział jaki jest tak naprawdę stan jej serca i czy nadaje się do dalszego leczenia. Również, pojedź z nią do Opola na "konsultację" z fuką - ona po pierwsze pomoże Ci ją doprowadzić do porządku, a po drugie, widziała już wiele psów w różnym wieku i stanie zdrowia, więc będzie mogła na ten temat też coś powiedzieć. Ja bym od tych dwóch rzeczy zaczęła i oparła dalsze postępowanie na wynikach tych konsultacji. Jeśli potem zdecydujesz, że nie chcesz Afry zatrzymać, to bardzo, bardzo bym Cię prosiła, żebyś nie odwoził jej od razu do schroniska, tylko dał nam czas na znalezienie jej jakiegoś innego miejsca. Oczywiście to będzie łatwiejsze po konsultacjach z kardiologiem i fuką, bo wtedy będziemy lepiej wiedzieć, czego suni potrzeba.
Trzymaj się, Kuba! Moim zdaniem, jeszcze za wcześnie, żeby się poddawać!
|
|
Powrót do góry |
|
|
MARS
Weteran
Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 11:28, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Niestety kiedy oglądałem psa w schronisku, panował tam taki hałas że nie było mowy o osłuchiwaniu . Być może gdyby było inaczej, to wtedy nie byłoby tych wszystkich kłopotów. Natomiast guzki, choć małe, niestety rozrzucone po obu stronach na całej długosci listwy mlecznej . Co do zębów... Szczerze mówiąc, oglądając je mocno kamień mi się w oczy nie rzucił, być może gdzieś z tyłu jest więcej. Na moje oko, ona miała 8-9 latek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Magicnesca
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 3516
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Urwiskowo
|
Wysłany: Sob 11:34, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Flaire , z zgadzam sie z Tobą ,że przede wszystkim trzeba porządnie przebadać u specjalistów , bo jedna wizyta u weterynarza nawet z super podejściem to nie wszystko ale zakładając ,że wszystkie badania się potwierdzą odpowiednimi wynikami . To naprwdę , czasami to nie ma sensu skazywać na cierpienie psów. Ja tęz przerabiałam ten temat za wszelką cenę walczyłam o moją pierwszą starszą suczkę ,gdzie weterynarz nie dawał jej dużej szansy , a myslałam ,że jak bedę za wszelką cenę będę wierzyła i serce to dawała to będzie ok. Niestety moje "CHCENIE" i mój egoizm ,przyczynił się tylko o przedłużenie męczarni mojej suczki o 2 miesiace . Teraz jestem na siebie zła ,że tak bardzo meczyła dla mnie.
Co do guzów gruczołów to nie do końca masz rację , bo w jedenej hodowlii w Fonlandii była suka ,gdzie miała jeden guz,który się nie powiekszał i hodowczyni myślała , że to nic takiego , a jak poszła bo suka miała kaszel i podobne objawy to okazało się ,że jest to guz złośliwy i niestety poszły przerzuty na płuca. Koleżanka mając suczkę od tej hodowczyni wiedząc o tym była bardzo uczulona i gdy tylko sie pojawił zrobiła badania ( co okazało się guzem złośliwym) na szczęscie w porę usuneła i suka jeszcze wiele lat sobie w zrdowiu żyła , ale weterynarz który robił ten zabieg to samo potwierdził ,że te guzy z listwy gruczołów mlecznych powoduja przerzuty na płuca .Nie wedząc o przyczynie śmierci tamtej suki z Finlandii a matce tej suczki której robił zabieg.Oczywiście zabieg był wykonany po pełnej diagnozie , krwi, biopsji itd...,
A u nas wiele weterynarzy woli postawic diagnozy na oko i bez diagnozy stwierdzać raka, Nawet zastanawiam się czy ta teoria w Polsce o skłoności szkotów do raka nie jest własnie z nieodpowiednimi diagnozami nie popartymi prządnymi badaniami .
|
|
Powrót do góry |
|
|
OMM
Zaangażowany
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 1165
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 11:57, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Witaj Kuba
I ja wtrącę swoje trzy grosiki, bowiem byłam w bardzo podobnej sytuacji jak Ty teraz, emocjonalnej itd.
W lutym trafiła do mnie schroniskowa suczka w typie foxteriera szorstkowłosego Figa.
Sunia wzięta z tymczasu.
W domu mam 9 latka foxa niewidomego-również problemowego pod względem zdrowotnym.
Sunia niby 2 letnia, podobno zdrowa.
Po czasie okazło się, że:
-świeżbowiec w uszach, łapach coś strasznego jak tego psa bolały uszy,
-gronkowiec,
-ostre zapalenie trzustki,
-przerost grudek w oczach tak duży, że powoduje non-stop zapalenie spojówek, ropa z oczu cieknie;
sterylki nie da się zrobić bo to zagraża życiu psa, który jest wycieńczony, psychicznie, fizycznie... a tu cieczka zaraz w domu samiec...
-niewidomy Max 9 letni był w lepszym stanie niż ta 2 letnia sunia
Wierz mi pierwszy odruch jaki miałam to dokładnie taki sam jak Twój, nie dam rady cierpieć wraz z jeszcze jednym psem. W domu małe dzieci w tym jedno niepełnosprawne, Max wymaga cotygodniowej wizyty u weta i sepcjalnego zachowania ze względu na jego ślepotę a tutaj drugi psiak, który cierpi a ja nie wiem jak mu pomóc.
Pomyślałam sobie jedno, co tego psa czeka jeśli go oddam?
Dziewczyny mają dużo racji, Flaire bardzo zdroworozsądkowo do tego podeszła.
My robiliśmy małe kroczki zdrowotne.
Zaczęliśmy od tego co można było na już, uszy, oczka
nie udała nam się tylko sterylka, bo nie wyleczyłam Figi nim dostała cieczki, ale to też przeżyliśmy, choć z przebojami.
Na dziś Figa cieszy sie psiejstwem i jest kochaną puchatą maskotką.
Do końca życia na diecie, ale w sumie zdrowa.
Nie namawiam Cię do niczego, wiem jaki to ból kiedy pies "przelewa" się przez ręce. Może jednak być to ogromna satysfakcja, żeby pomóc jakkolwiek to nie będzie. Gdzieś było się Wam pisane spotkać, już tego nie cofniesz, teraz Ty zadecydujesz o całym życiu tego psa, bez względu na wszystkie okoliczności.
Może jednak warto?
W każdym razie ślę ciepłe fluidy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:52, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Magicnesca napisał: | Co do guzów gruczołów to nie do końca masz rację | Ale w którym miejscu nie mam racji? Co do statystyk guzów gruczołów mlekowych, wszystko co piszę jest dostępne w fachowej literaturze... Ja nie twierdzę, że to nie są u Afry złośliwe guzy, ani że nie spowodowały czy nie spowodują przerzutów, bo tego ani na odległość, ani nawet na oko, stwierdzić się nie da. Piszę tylko, że ok. połowy guzów u suk to nie sa guzy złośliwe, a nawet tych złośliwych jest kilka rodzajów, z których nie wszystkie powodują przerzuty. Więc nie należy od razu stwierdzać, że z psem koniec, bo ma guzy... I piszę tak pomimo, że akurat moja pierwsza Airedaleka zmarła na nowotwór, który przerzucił się z sutków. Ale wiele innych znanych mi suk (w tym, póki co, moja Misia), były na takie nowotwory operowane i dalszych objawów nie wykazały.
|
|
Powrót do góry |
|
|
minio
Gość
|
Wysłany: Sob 13:16, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Flaire ma racje . Kuba myśle , z enie ma co tragoziwać na początek.
Mam kilka spostrzeżeń.
Może kogoś zdenerwuje ale prawda taka jest. Może wet . u którego byłeś trochę tragizował specjalnie . Choćby po to aby mieć stałego klienta z częstymi wizytami. Osobiście wolę wetterynarzy o zdrowym rożsądku ....
Z sercem jest tak , że po jakimś ostrym zapaleniu dróg oddechowych pozostają szmery. One potem znikają. Być może suczka miała ostre zapalenie i są to pozostałości - wcale nie muszą być groźne. Szczególnie , że była w schronisku a teraz ma objawy przeziębienia.
Moja dawna suczka miała nowotwór ale ponieważ wcześniej była kilkakrotnie operowana wet mi poradził aby ze względu na wiek oraz jej stan nie ruszać tych guzków . Przeżyła z nimi 5 lat do wieku 13 lat . Usnęła w nocy i już się nie obudziła do konca była sprawna i chyba mocno nie cierpiała. Pisze to ponieważ są rózne decyzje i czasami trzeba samemu je podjąc zgodnie z rosądkiem a nie dlatego , że ktoś coś mówi.
Być może te guzki nie są złośliwe , wystarczy je usunąć a jeśli jest ich tak dużo to zmiany łagodne chyba można zostawić ...
Resztą bym się nie przejmowała .
|
|
Powrót do góry |
|
|
aluzja
Weteran
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 1352
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 13:26, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba -najpierw usiadz i odetchnij.
Teraz :zeby i stan zapalny od kamienia to nie tragedia i nie ma co histeryzowac tylo lekarz da odpowiedni antybiotyk i przejdzie-nie pierwsz i nie ostatnia.
Co do hemoroidow-nie bede sie wypowiadac ale nie slyszalam o tej przypadlosci u psa.Byc moze to przetokowe jakies sprawy zwiazane z gruczolami-to tez do leczenia i da sie zaleczyc.
Guzki- a skad wet wie ,ze to nowotwor?robil histopatologie?Nie do konca toleruje takich weterynarzy co sa tacy strasznie straszacy Troche to wyglada dl amnie :pies jest w stanie tragicznym a ja jestem taki super i cudem -dzieki moim umiejetnosciom go wylecze. Owszem moze jestem ciut niesprawiedliwa a moze nie.
Na dodatek pies z nowotworem -moze zyc i zyc ...nie koniecznie nawet na ow nowotwor musi umrzec.
Serce..... najpierw napisz co jej jest a potem my Ci cos pomozemy.DZIADEK ma np.rozstrzen-sprawa smiertelna ale mozliwa do opoznienia jesli chodzi o postep.I pies moze zyc i zyc.Wybacz ale ten wet porownujacy serce osluchowo z jamnikiem w poczekalni jawi mi sie lekko nieprofeosjonalnie.To jakas parodia.Czy suka miala robione EKG? Jesli tak przeslij mi prosze jego kopie a ja postaram Ci sie pomoc dzieki moim wetom.Oni nie wstydza sie konsultowac swoich decyzji.Operacja?Czy ten wet jest kardiologiem?Czy ma sprzet do tego??
Blagam Kuba -wiem ,ze w schronisku Cie oszukano... ja zreszta pisalam juz o tym,ze czesto wciska sie psy byle poszly a potem sie dziwia,ze ludzie sie zniechecaja do adopcji.Mimo to prosze badz troszke mniej naiwny i sprobuj wyluzowac.
Do zebow dam Ci rade.Wez wode utelniona i splukuj jej raz dziennie zeby.Zanim wet zdecyduje sie na usuniecia kamienia troszke zaleczysz stan zapalny.
Uff rozpisalam sie .
Nie lubie bardzo weterynarzy ,ktorzy od razu w ten sposob podchodza do psa. Nawet jesli sa specjalistami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
rita
Moderator
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 3712
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: LODZ
|
Wysłany: Sob 15:00, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba przeczytałam twoj post i nie wiem co ci napisac,ze mi przykro,to takie banalne......czuje sie w jakis sposob odpowiedzialna za ta sytuacje,bo uczestniczyłam w adopcji Afry i byłam taka szczesliwa. Kuba przyjaciele z forum napisali do ciebie sporo postow,to naprawde madrzy ludzie i chca jak najlepiej,sporo sie od nich nauczyłam i co najwazniejsze mozna na nich liczyc,to dla innych moze byc dziwaczne,ze mozna miec przyjaciołke,ktora sie na oczy nie widziało,ale tak jest. Kuba pamietam ta sytuacje w schronisku,kiedy pani wet mierzyła jej temperature,najpierw stwierdziła,ze nie powinno bolec,bo to zwykłe mierzenie temperatury,a potem kiedy Afra reagowała agresja,powiedziała,wiem,ze to boli,gdyby nie ta sytuacja na pewno nie zwrociłabym na to uwagi.A teraz najwazniejsze,Kuba uszanuje kazda twoja decyzje,ale jesli zdecydujesz sie ja oddac do schroniska,to jak napisała Flaire daj nam troche czasu........jesli nie postaramy sie jakos ci pomoc. Serdecznie cie pozdrawiam,wymiziaj ta krucha laleczke odemnie Małgosia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
D0minika
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Mysłowice
|
Wysłany: Sob 16:11, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Ja też nie będę pisać, ze mu przykro Kuba. Niedawno sama byłam w podobnej sytuacji, więc mogę się chociaż domyślać, co czujesz.
To ja "podsunęłam" Ci Afrę, gdy okazało się że Simon ma dom, więc czuję się odpowiedzialna za to wszystko, za to że myślałeś że będziesz mieć przyjaciela na długi czas, za to że Afra pewnie jest przeszczęśliwa, ze wreszcie ma swojego człowieka, a teraz nie wiadomo jaki los ją czeka...
Co do szczegółów weterynaryjnych nie mogę się wypowiedzieć, bo z żadnym u moich psów się z takimi chorobami nie spotkałam. Zresztą dziewczyny wyżej się wypowiedział, i to dość sensownie.
Mogę Ci tylko powiedzieć, jak to było u mnie. Też wzięłam psa ze schroniska, nazwaliśmy go Willy, po 3 dniach pobytu u nas okazało się, ze ma nosówkę. Weterynarz dawał mu minimalne szanse na przeżycie, powiedział że leczenie jest kosztowne, choroba może się cofnąć na parę tygodni, miesięcy, a potem zaatakować ze zdwojoną siłą. Generalnie - sugerował nam uśpienie. Jedynie, co nam mógł zagwarantować to to, że dopóki nie nadejdzie ostatnia faza choroby, Willy nie będzie cierpiał.
Podjęliśmy decyzję o leczeniu psa. Stwierdziliśmy, że warto próbować, żeby ten pies miał chociaż jeden dzień, w którym będzie szczęśliwy i bezpieczny. Przeżył z nami miesiąc. Niby niedużo, ale dla nas i dla niego to było bardzo wiele.
Myślę, że nie będę przesadzać, jak powiem, że to był mój ukochany pies, przez ten miesiąc strasznie się do niego przywiązałam, bardziej niż do Ola przez 5 lat. Rozpaczaliśmy wszyscy strasznie, gdy musieliśmy uśpić Willeygo. I nie ma dnia żebym za nim nie tęskniła.
Nie było dnia w ciągu tego miesiąca, żebym nie płakała, spałam po 4 godziny dziennie, nie miałam czasu na nic prócz zajmowanie się psem. Ale to były jedne z najszczęśliwszych dni, jakie przeżyłam. I gdybym mogła przeżyć jakiś miesiąc jeszcze raz - chyba wybrałabym właśnie ten:)
Nie zrozum mnie, ja Cię nie namawiam do zatrzymania i leczenia Afry. To od Ciebie zależy. Ja z siostrą same podjęłyśmy decyzję o leczeniu psa, potem musiałyśmy podjąć decyzję o jego uśpieniu.
Musisz sam do tego dojść, czy w razie najgorszych scenariuszy (bo ja tak samo jak dziewczyny, które pisały wyżej, nie jestem do końca przekonana, że jest aż tak źle jak to przedstawia weterynarz...), podołasz fizycznie, psychicznie i finansowo...
Proszę tylko o jedno - nie oddawaj Afry do schroniska, to najgorsze co może ją spotkać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
minio
Gość
|
Wysłany: Sob 16:27, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
[quote="aluzja"]Kuba -najpierw usiadz i odetchnij.
Teraz :zeby i stan zapalny od kamienia to nie tragedia i nie ma co histeryzowac tylo lekarz da odpowiedni antybiotyk i przejdzie-nie pierwsz i nie ostatnia.
quote]
Chyba Aluzja mamy te same spostrzeżenia co do weterynarzy ( ja również zaliczam do tej grupy lekarzy )
|
|
Powrót do góry |
|
|
minio
Gość
|
Wysłany: Sob 16:30, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
i mam wrażenie , ze to żaden specjalista.
Mój wet jak ma podejrzenia to prosi abym udała się do np. SGGW w celu potwierdzenia tej diagnozy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
INA
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 3855
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Chełmża k/ Torunia
|
Wysłany: Sob 16:48, 21 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Kuba - wyobrażam sobie co czujesz.. nie miałam psa ze schroniska ale miałam bardzo chorego - i strasznie mnie to wykończyło psychicznie - już nie chciałabym drugi raz tego przeżywać-- dlatego wiem co czujesz---
ale z drugiej strony dziewczyny mają racje...wet może panikować.tragizować .hmm
jeśli chodzi o guzki na listwie mlecznej nasza Viki ma je jakies 3, 4 lata.. ma też na całym ciele łącznie ponad dwadziescia
mój wet nie kazał nic z tym robić tylko obserwować no bo praktycznie jak to wycinać?? cała by bła w rankach po takim zabiegu - ale wszystko jest ok Viki ma 13 lat-jest żywiołowa jak na prawie Welsha przystało
trochę jedynie ostatnio kaszle - ale miała wszystkie badania krwi ioraz płuc i jest wszytko - jak na ten wiek wrecz wzorowo.
Tak te specjalistyczne badania wiele by powiedziały na temat stanu zdrowia Afry ---- i jak słusznie powiedziała już Flaire
nie martw się o kwsetie FINASOWĄ- zrobimy zbiórkę nie ma problemu.
Zrobisz jak bedziesz uważał - ale jeśli nie podołasz temu psychicznie daj nam znać - nie bój się ZROZUMIEMY CIĘ KUBA-
powiedz nam ale nie oddawaj jej do schroniska - w jej stanie to byłoby najgorsze co by ją mogło jeszcze spotkać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|